Długo tej książki szukałam. Nie było to proste, bo nie jest to aktualnie bestseller wydawniczy, stojący na szczycie półek w Empiku.
Szczęśliwie dostałam ją w prezencie, z zupełnie niespodziewanego źródła (dziękuje raz jeszcze :*).Kiedy zaczęłam czytać ten esej, pragnęłam go przeczytać w zasadzie z obowiązku, bo "Słowacki wielkim poetą był". Język, którym napisano książkę jest trudny, nie rozumiałam wszystkich słów, ponieważ dawno już wyszły z użycia. Jednak z każdą stroną mój uśmiech na twarzy stawał się coraz szerszy, a uwielbienie dla przedwojennego pedagoga rosło.
Już od pierwszych stron książki, która składa się z krótkich "wolnych myśli", Korczak zapowiada, że to nie jest poradnik. Nie zamierzał opowiadać, co ile karmić, ile dawać, w co ubierać i ile czasu na dworze spędzać. A potem zwyczajnie przedstawia swoje poglądy na wychowanie dzieci. Tylko tyle i aż tyle. Oczywiście, że nie wszystko do mnie trafia - np. pogląd, że rodzice powinni mieć tyle dzieci ile tylko są w stanie spłodzić... na szczęście Korczak sam się z tego w dopisku wycofał. Część rozważań (zaskakująco niewielka) lekko trąci myszką, a z całej książki bije wielka fascynacja Freudem, którym ja fascynuje się średnio.
Z całej książki bije jednak taki zdrowy rozsądek, miłość i szacunek do dziecka jako człowieka, odrębnej istoty, że aż mi miejscami odbierało dech. Tego szacunku i rozsądku braku wielu dzisiejszym poradników. A przecież powoli odchodzimy od tresowania i dzieci i wpychania ich w ramki.
"Jak kochać dziecko" to idealny wstęp dla wszystkich rodziców, którym bliska jest idea rodzicielstwa bliskości. Dziecko traktowane jest zdecydowanie podmiotowo, jego uczucia są warte szacunku a jego myśli warte wysłuchania. Dzieci nie wolno lekceważyć, wyśmiewać, tłamsić, by wyrosły na wartościowych, świadomych siebie ludzi.
Z kolei matkom Korczak doradza mówiąc kolokwialnie "wrzucić na luz". One same czują najlepiej, czego potrzeba ich dziecku i nie wolno im dać się zmanipulować farbowanym autorytetom.
Po tej lekturze w pełni się zgadzam ze stwierdzaniem, że Korczak był tym dla pedagogiki, kim Einstein dla nauki i Mozart dla muzyki.