Kiedy poinformowaliśmy naszych bliskich o naszej decyzji o adopcji, spotkaliśmy się z wielkim entuzjazmem. Jednocześnie okazało się, że na temat przysposobienia krążą różne, zupełnie nie związane z rzeczywistością mity. Zresztą, sami też w nie wierzyliśmy, zanim zaczęliśmy się starać o maluszka w OAO
Tak dużo dzieci czeka w domach dziecka, a adoptować jest tak trudno...
Tak i nie.Dzieci w domach dziecka jest owszem, dużo, ale dzieci do adopcji już niestety wiele mniej. W domach dziecka i rodzinach zastępczych znajdują się przeważnie dzieci z nieuregulowaną sytuacją prawną. Takie dzieci teoretycznie mają rodziców - ktoś posiada do nich prawa rodzicielskie. W praktyce często biologiczni rodzice mają dziecko w nosie, a dzieci kwitną latami w placówkach opiekuńczych. Są też dzieci, które mogą trafić do adopcji - ale niestety często są to rodzeństwa , dzieci starsze lub chore. Można je adoptować, ale potrzeba do tego wiedzy, odwagi i świadomości własnego postępowania. Dlatego tak trudno znaleźć dla nich rodziców.
Pojedyncze maluszki z uregulowaną sytuacją prawną nie czekają na dom wcale - trafiają do czekających rodzin od razu.
Adopcja to szlachetny czyn, rodzice adopcyjni to bohaterowie
Guzik prawda. Rodzicielstwo adopcyjne w samej idei ma za zadanie pomóc dziecku i służyć jego dobru. Nie ma co z tym dyskutować. Jednak to dziecko jest potrzebne rodzicom tak samo jak oni jemu. Dla nas to jedyna droga do rodzicielstwa. Zupełnie nam nie w głowie pławienie się we własnej zajebistości - nie, nie zostaniemy święci dlatego, że adoptujemy dziecko. My tylko chcemy zostać rodzicami :)
Procedury są zbyt długie, pewnie jak się ma znajomości to można to załatwić szybciej.
To prawda, procedury są długie. Przeciętnie oczekiwanie na adopcję trwa ok 2 lat. Połowę tego czasu trwają szkolenia i przygotowanie a druga połowę - czekanie na dziecko. Procedury owszem, pewnie dałoby się przyspieszyć, gdyby OAO miały więcej pieniędzy i mogły organizować kursy częściej albo szkolić większą ilość przyszłych rodziców. Ale nie mają. Żadne znajomości tu nie pomogą, bo tam zwyczajnie nie ma tyle miejsc. My na pierwsze spotkanie indywidualne czekaliśmy pół roku, takie były kolejki.
Po co te całe szkolenia? Jak rodzisz dziecko, to nikt ci nie robi egzaminu na rodzica.
Słowo klucz -"rodzisz". Szkolenie jest absolutnie niezbędne. To dzięki niemu psychologowie z ośrodka mogą poznać przyszłych rodziców, rozwiać ich wątpliwości i fałszywe wyobrażenia. Rodzice mogą choć trochę dowiedzieć się, z czym będą mieli do czynienia. A zagrożeń czeka nas sporo - od chorób i obciążeń, które mogą przynieść ze sobą dziecko (którego matka biologiczna nie prowadziła się jak święta) po zupełnie zaburzone pobudki adopcji. Czasem para nie pogodziła się jeszcze ze swoją niepłodnością. Adoptowane dziecko ma być dla nich nagrodą pocieszenia. Takie sytuacje mają być wychwycone podczas kursu. Na szali jest życie trzech osób, w tym jednej, którą już ktoś raz kiedyś porzucił. Nie warto tego procesu przyspieszać przez własną niecierpliwość.
Idzie się do domu dziecka i wybiera sobie malucha.
Dziecko to nie piesek ze schroniska. To drugi człowiek, człowiek, którego bardzo skrzywdzono. Adopcja to szukanie rodziców dla dziecka, nie odwrotnie. Tym właśnie zajmują się ośrodki adopcyjne. To oni decydują, która para będzie odpowiednimi rodzicami dla danego dziecka. Dopiero kiedy są pewni swojego wyboru, para dostaje telefon z propozycją. Którą może przyjąć lub nie.