czwartek, 13 marca 2014

Piąte spotkanie indywidualne

Wczorajsza sesja była dla mnie chyba najtrudniejsza z dotychczasowych spotkań. 
Rozmawialiśmy o moich relacjach rodzinnych. Wypruwanie flaków z M. panie psycholożki zostawiły sobie na następny raz. 

Moja sytuacja rodzinna jest dość skomplikowana. Nie jakaś może bardzo dziwna, ale też nie typowa. Największym kłopotem dla mnie było opisanie relacji z moim biologicznym ojcem, a w zasadzie jej braku. Nie znam go zbyt dobrze, on mnie też nie. Nie rozmawiamy ze sobą, nie dzwonimy, nie widujemy się od dobrych kilku lat. 

Trudno mi było jako dziecku poukładać sobie taki świat. Miałam naprawdę normalne szczęśliwe dzieciństwo, wiec jakoś mi się też to w głowie poukładało. Bywały momenty, kiedy zastanawiałam się dlaczego "tatuś" mnie nie kocha i nie chce się ze mną widywać, ale na pewno nigdy nie było we mnie żalu z powodu rozstania rodziców. Mój ojczym, mój TATA, dał mi tyle miłości i uwagi, że nie brakowało mi niczego. Naprawdę sobie to wszystko przepracowałam. 

Aż tu nagle musiałam przed paniami psycholożkami wypruć swoje flaki na stół, pogmerać w nich, opowiedzieć im wszystko to co się wydarzyło i to co się nie wydarzyło. To było strasznie dziwne uczucie - tak wszystko o sobie opowiadać. A przecież to są naprawdę intymne rzeczy. Oprócz tego musiałam opowiedzieć o Rodzicach, o moim dzieciństwie, reszcie rodziny.. gadałam dwie godziny a moje policzki płonęły żywym ogniem. Jestem raczej typem ekstrawertyka, ale nie przywykłam rozmawiać o moich uczuciach i emocjach z kimś, kogo nie znam. Aż dziw, że nie płakałam, to naprawdę byłoby w moim stylu. 

Następne spotkanie za trzy tygodnie, bo za dwa tygodnie zaczynamy kurs <3

poniedziałek, 10 marca 2014

Matka jest tylko jedna

Taką tezę wygłosił ostatnio ktoś bardzo mi bliski. Z tych najbliższych bliskich, tych z których zdaniem liczymy się najbardziej. Choć kontekst wypowiedzi był zupełnie neutralny, to zabolało mnie jak mało co do tej pory.

Moje dziecko będzie miało dwie matki. Ojców też dwóch.  Czy to znaczy, że któraś z nas, matek będzie lepsza od drugiej? A która? Jak zdecydować, która jest ta "jedna" . Ta co urodziła i zostawiła, czy ta co wychowała, dbała i kochała jak nikogo na świecie?

To jedno zdanie sprawiło, że na sekundę zgubiłam sens. Jakby wszystko to o czym marzę, do czego zmierzam nie miało sensu. Bo to wszystko iluzja i zabawa w dom. Bo matka jest tylko jedna - ta co urodziła. Wszystko jedno jaka jest, ale geny są święte. A moje dziecko dorośnie, ładnie mi podziękuję za wikt i opierunek i wróci tam, gdzie jego miejsce, bo tak TRZEBA.

Wydaje mi się, że zabolało mnie to mocniej niż powinno. Widocznie nie jestem taka silna i pozbierana jak mi się wydawało. Są we mnie głęboko ogromne pokłady strachu i braku pewności siebie. Bo wiary w słuszność postępowania nikt i nigdy nie zdoła mnie pozbawić.

Dziś już mi lepiej.

środa, 5 marca 2014

Czwarte spotkanie indywidulane

Było co prawda tydzień temu, ale jakoś tak nie mogłam siąść i go opisać.

To było pierwsze spotkanie z którego poczułam, ze coś wyniosłam. Po standardowym wypełnianiu testów (tym razem postaw rodzicielskich, czyli całe arkusze pobożnych życzeń ) omawialiśmy (w końcu) naszą motywację.
W sumie było lepiej niż mi się zdawało. Panie przyjęły do wiadomości to, co mówiłam i już. Żadnej dyskusji. Dyskusja za to był przy punkcie "czym różni się dziecko adoptowane od biologicznego.
Odruchowo powiedzieliśmy ,że niczym, bo przecież będziemy kochać je tak samo. Ba! Już je kochamy, mimo że go nie znamy jeszcze.

Ale przecież to nie są takie same dzieci. Mają swój bagaż, doświadczenie, emocje. Panie powiedziały nam coś niesłychanie ważnego - nasze dziecko na początku może się zachowywać zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażamy, niż tego oczekujemy. Choćby dlatego, że one nigdy nie zostało nauczone ufać dorosłym, nikt go nie kochał, ono zwyczajnie nie wie co to znaczy. A to, ze ono tak reaguje to nie znaczy, że my robimy coś nie tak. To dla mnie bardzo ważne - usłyszeć coś takiego od pań prowadzących. Takie pozwolenie nam na błędy i zwątpienie zrzuca z ramion ogromny ciężar. Nikt nie jest przecież idealny...

Następne spotkanie już za tydzień.

Jak to dobrze, że mam wyjątkowo gorący okres w pracy. Tygodnie mi mijają jeden za drugim jak mgnienie oka.